poniedziałek, 22 lutego 2021

Rozdział XV (Ksawery Dehmel)

      Szłyśmy już tak dwie godziny, aż w końcu zobaczyłyśmy duże wrota. Podleciał do nas gołąb Stasiu i powiedział:

- Żeby otworzyć te wrota, trzeba odpowiedzieć na pytanie!

- Znowu pytanie! - krzyknęłam.

- Nie marudź - powiedziała mama.

- Zadam już to pytanie - powiedział Stasiu.

Gołąb Stasiu zaczął mówić pytanie:

- Nie pije, chodzi, nie ma nóg i jest gorące? - zapytał Stasiu.

- Wiem! Ogień! - krzyknęłam.

- To dobra odpowiedź! - krzyknął Stasiu.

      Po chwili otworzyły się wrota i weszłyśmy do środka. Było tam pełno kolorowych jaszczurek i robaków. Alex szczeknął na jedną z jaszczurek.

- Mamo co jest tam w kącie? -zapytałam.

- O nie! To czarna tarantula! -  wykrzyknęła mama.

- To co teraz robimy?!  - zapytałam przerażona.

- Nie wiem! Coś wymyślimy -  odpowiedziała stanowczo mama.

- Oddaj mój kryształ! - krzyknęłam, zwracając się ze złością do tarantuli.

Wtedy tarantula powiedziała:

- Najpierw odpowiedz na bardzo trudne pytanie!

- Dobrze, zrobię wszystko, tylko oddaj mój kryształ! - krzyknęłam przerażona.

Tarantula zadała dziwne pytanie:

- Czy Mieszko I był królem Polski?

- Hmmm, NIE! - wykrzyknęłam.

- Niestety, to dobra odpowiedź, znasz historię swoich przodków - powiedziała tarantula.

- To oddasz jej ten kryształ? - pyta Gloria.

- Tak, oddam – tarantula rzuciła kryształ, a ja z mamą pobiegłyśmy po niego.

    Nie spodziewałyśmy się, że tarantula wcale nie była taka szczera i uczciwa. Zadanie wydawało się zbyt proste i niestety nie myliłam się. Kryształ poturlał się daleko, tak daleko, że nie byłyśmy go w stanie dojrzeć.  Okazało się, że wpadł w głęboką szczelinę, którą zamieszkiwały dziwne zwierzątka.

środa, 17 lutego 2021

Rozdział XIV (Julia Czerwińska)

    Poszłam z mamą do zaczarowanego lasu. Nie było dużo czasu, więc musiałyśmy się spieszyć. Nagle w krzakach usłyszałyśmy jakiś szelest. Podeszłam bliżej i zobaczyłam mały pyszczek. Okazało się, że to mały szczeniak, który na obroży miał zapisane imię. Nazywał się Alex. Był on małym, odważnym psiaczkiem. Zaprowadził nas do miejsca, w którym znajdowała się harfa. Instrument był duży, piękny i złoty. Zabrałyśmy harfę i zaczęłyśmy szybko wracać do Glorii i golema. W drodze powrotnej zobaczyłyśmy więcej szczeniaków.

- Co tu się dzieje, ile tu piesków? - powiedziała mama.

- W tym zaczarowanym lesie zamieszkało dużo szczeniaków - odpowiedział mamie Alex.

Okazało się, że przez tę rozmowę zostało nam 10 minut.

- Chodźcie, pokażę wam skrót.

    Alex pokazał nam fajny skrót. Kiedy doszliśmy już do golema, mama zaczęła grać na harfie, ale nic to nie dało. Wtedy przyleciał gołąb Stasiu.

- Zapomniałem wam powiedzieć, że na golema działa tylko odpowiednia kołysanka grana na harfie.

- To co musimy zrobić, żeby dostać nuty do tej kołysanki? - zapytałam się Stasia.

- Musicie odpowiedzieć na jedno pytanie, ile jest liter w słowie rzeżucha?

- Wiem, 8.

- Dobra odpowiedzieć - powiedział Stasiu i dał nam nuty.

    Mama zagrała piękną kołysankę. Golem zasnął, a my uratowałyśmy Glorię i poszłyśmy razem dalej, bo czekała nas jeszcze długa droga.

wtorek, 9 lutego 2021

Rozdział XII (Michał Cierpiński)

  Jakiś czas później doszłyśmy do głębokiego wąwozu i spotkałyśmy śpiącego golema (ogromną postać z gliny i skał).

- Lepiej bądźmy cicho -powiedziała Gloria.
- Co to właściwie jest? - odparłam.
-  Strażnik tego wąwozu. Podobno nikt go nie umiał ominąć i kończył na dnie tego głębokiego kanionu jako jego zdobycz - powiedziała nam w skrócie królowa.
- I co teraz? - zapytała mama.

     Po długim rozglądaniu się zobaczyłam w oddali stary most na linach, więc pokazałam go reszcie. Razem ustaliłyśmy, że spróbujemy przedostać się nim na drugą stronę wąwozu. Gdy doszłyśmy na miejsce, okazało się że most jest w gorszym stanie niż wyglądał z oddali. Deski były spróchniałe i groziły złamaniem. Musiałyśmy przejść przez niego pojedynczo. Udało mi się przedostać na drugą stronę, mamie też, jednakże w połowie drogi zarwała się jedna z desek. Mama krzyknęła ze strachu, ale na szczęście zdążyła chwycić linę. Resztę drogi przebyła bez problemu. Gdy królowa zaczęła przechodzić przez most, golem zaatakował. Pewnie obudził się, gdy mama krzyknęła. Byłyśmy tak zajęte, że nie zauważyłyśmy go. Golem chwycił królową i porwał ją do swojego gniazda. W tym samym momencie przyleciał do nas gołąb Stasiu i powiedział:
- Jest jeden sposób, aby uratować królową.
- Jaki? - zapytałam w pośpiechu.
- Musicie iść do zaczarowanego lasu, gdzie w głębi została ukryta harfa. Jej melodia ponownie uśpi golema, lecz musicie się spieszyć, bo macie tylko godzinę zanim pożre swą zdobycz - odrzekł Stasiu.

czwartek, 28 stycznia 2021

Rozdział XI (Emilia Brząkowska)

    W wieży spytałam się mamy:

- Jesteś pewna, że znajdziemy zaginioną dziewczynkę?

Mama odpowiedziała, że:

- Na pewno nam się uda, bo nie może być to trudne.

   Ale ja nie wierzyłam, zabrakło mi… wiary w siebie. Następnego dnia mama dowiedziała się że Parker mnie… nie lubi, bo nie rozmawiałam i nie spotykałam się z nią. Bardzo mi przykro.

- Luna możemy już iść? - spytała mama.

- Tak - odpowiedziałam wstając z łóżka i idąc do mamy.

Kiedy byłyśmy w ogromnej puszczy, zaczęły nas gonić wilki.

- Gołąb Stasiu nam o tym nie mówił! - krzyknęłam do mamy.

    Wilki nie dawały za wygraną, cały czas biegły za nami i nawet się nie męczyły, a my okropnie dyszałyśmy.

- Chyba je zgubiłyśmy - powiedziała mama, nie mogąc złapać tchu.

- Mam taką nadzieję – odparłam.

   Naglę usłyszałyśmy odległy śpiew, nie mogłyśmy nic zrozumieć. Postać wyszła zza drzew.

- Kim jesteś? - zapytała mama.

- Jestem królową tej puszczy! - odpowiedziała głośno.

- A na imię mam Gloria - cicho dodała, ale ja i mama zrozumiałyśmy, co mówiła.

- Miło nam - powiedziała mama.

Kiedy mama się do niej uśmiechnęła, ta schowała się za drzewem.

- Nie bój się – powiedziałam.

Po chwili Gloria wyszła z ukrycia.

- Nic mi nie zrobicie? - odparła Gloria, trzymając na rękach małego lisa.

- Nie, nie mamy złych zamiarów, chcemy tylko...

- Znaleźć zaginioną dziewczynkę? - spytała Gloria.

- Tak - odparła mama

- Aa… zabierzecie mnie ze sobą? - Gloria nieśmiało zapytała, ale wyglądała, jakby wiedziała, że się nie zgodzimy.

- Pewnie! - odparłam w duecie z mamą.

- Oh to wspaniale… Dziękuję!!!!. - wykrzyknęła Gloria z radością i ze strachem.

    Dalej szłyśmy we trzy: ja, Mama i Gloria czekałyśmy na nowe przygody, by odnaleźć zaginioną dziewczynkę.

niedziela, 24 stycznia 2021

Rozdział X (Michał Bieniok)

 - Jak tu się dostałaś, Soniu? – spytałam.

- Kiedy wychodziłam z domu do koleżanki Ali, nadleciał biały gołąb. Przemówił do mnie, okazało się, że nazywa się Stasiu i  dał mi zielony kryształ. Kiedy go dotknęłam, to przeteleportowało mnie tutaj.

Zobaczyłyśmy,  że kiedy zbliżmy do siebie kryształy, to świecą, a jak je złączyłyśmy, to połączyły się w jeden wielki, który wyświetlił nam mapę z zaznaczonym punktem. Nie bardzo wiedziałyśmy, co to za mapa i dokąd prowadzi. Wtedy podbiegł Star i przemówił:

- Odnaleźliście wszystkie fragmenty mapy do zaginionej dziewczynki. Teraz możecie wyruszać.

Nagle nadleciał gołąb Stasiu i powiedział:

- Gdy  dotkniecie jeszcze raz wszystkie trzy części kryształu, to przeniesiecie się do wieży, gdzie będziecie mogły odpocząć, posilić się i następnego dnia wyruszyć na poszukiwanie. 

Zaczęłyśmy dokładnie przyglądać się mapie. Okazało się, że aby dotrzeć na miejsce, trzeba przejść przez ogromną puszczę, głęboki wąwóz, dolinę wulkanów i dojść do wielkiego zamku.  

- Uważajcie, bo zamku pilnuje przeraźliwy, potężny, ziejący ogniem smok i nie pozwala nikomu zbliżyć się nawet na krok.

Spytałam, co ze szkołą, bo jutro mam sprawdzian z polskiego.

Gołąb Stasiu powiedział: 

- Nie ma o co się martwić, tutaj czas biegnie dużo wolniej i jeden dzień tutaj, to 10 minut w normalnym świecie.

- Komu w drogę, temu czas - powiedziała mama.

Dotknęłyśmy kryształu i nagle znalazłyśmy się w wieży.

niedziela, 13 grudnia 2020

Rozdział IX (Marta Bonarska)

     Mama w milczeniu wysłuchała całej historii. Poszłyśmy do mojego pokoju i usiadłyśmy na łóżku. Sonia usnęła w swoim pokoju.

- Kochanie - powiedziała mama – Dobrze, że mi o tym wszystkim opowiedziałaś. Muszę też ci coś powiedzieć.

- Słucham - powiedziałam zainteresowana.

- Gdy byłam w twoim wieku, też dostałam taki kryształ, ale niebieski. Dał mi go piękny, niebieski kot - opowiedziała mama.

- Naprawdę?! – wykrzyknęłam.

- Gdy dostałam kryształ, również przyleciał do mnie gołąb Stasiu, który mi opowiedział o zaginionej dziewczynce. Niestety nie mogłam odnaleźć ostatniej części mapy, ponieważ ubiegła mnie czarna tarantula. Zabrała mapę, a tobie teraz ukradła kryształ - opowiedziała mama.

- Mamo, to teraz nigdy nie znajdę tej dziewczynki! - krzyknęłam smutna.

- Mam pomysł! - zawołała uśmiechnięta mama - Poczekaj tu na mnie.

    Siedziałam, nie mogąc uwierzyć w to wszystko. Czy to się dzieje naprawdę? Mama wróciła ze swoim niebieskim kryształem.

- Popatrz – powiedziała - Może uda ci się za jego pomocą.

- Dzięki mamo! – wykrzyknęłam.

    Potarłam kryształ, ale nic się nie stało. Może się zestarzał? - pomyślałam. Potarłam drugi raz, ale nic.

- A może ,,do trzech razy sztuka"- powiedziałam.

Potarłam trzeci raz, ale nic się nie wydarzyło.

- Mamo, to nie działa - powiedziałam zakłopotan.a

    Nagle w oknie pojawił się gołąb Staś. Powiedział, że kryształ reaguje tylko na dotyk właściciela.

-,Musicie się trzymać za ręce - dodał

     Chwyciłam mamę za rękę, a ona potarła kryształ. W mgnieniu oka przeniosłyśmy się do Wioski Świątecznej. Wszystko było pokryte śniegiem, a my stałyśmy na wysokiej platformie podtrzymywanej słupami z lodu. Na środku wioski stała wielka choinka, pod którą były prezenty.

Nagle przygalopował do nas źrebak. Był przesłodki. Wskazał kopytkami na dwa prezenty, a gdy je odpakowałyśmy, odkryłyśmy: kurtki, buty, czapki, szaliki i rękawiczki. Ubrałyśmy się i od razu było nam cieplej. Po kilku minutach poszłam z mamą do lasu za wioską, a źrebak nam towarzyszył cały czas.

- Jak go nazwiemy?- zapytałam mamy.

- Nie wiem. Ty coś wymyśl – odpowiedziała.

- Może... Star! – wykrzyknęłam.

- Pięknie! Pasuje mu – odpowiedziała.

- No, może nie jest żółty. Ale trudno! Jest biały.- odpowiedziałam stanowczo.

      Idąc dalej leśną drogą, zobaczyłam jezioro, a na śniegu prezent. Był podpisany Luna. Hmm... Ciekawie. W pudełku były łyżwy. Mój rozmiar! Jeździłam na lodzie 30 minut. Nagle zobaczyłam Sonię.                                                                            

poniedziałek, 7 grudnia 2020

Rozdział VIII (Oliwia Antkowiak)

      Kiedy nadszedł kolejny dzień, wstałam zmęczona i  niewyspana, ponieważ nie mogłam zasnąć z powodu blasku kryształu. Chciałam mieć go na oku przez całą noc, ponieważ  moja siostra Sonia, która lubi błyskotki, dziwnie na niego patrzyła. Na szczęście schowałam go pod poduszkę. O 3 w nocy usłyszałam deptanie do mojego pokoju. Byłam pewna, że to moja siostra chce mi go zabrać i schować tam, gdzie go nie znajdę. Ale myliłam się, to była moja mama zaglądająca do mnie czy spokojnie śpię. Kiedy weszła, zaczęłam udawać, że śpię. Gdy wyszła, wstałam z łóżka i poszłam po cichu do pokoju  Soni zobaczyć czy śpi. Kiedy byłam pewna, że śpi, poszłam do mojego pokoju położyć się do łóżka.

     Rano wstałam, zjadłam śniadanie, ubrałam się i poszłam po plecak do szkoły. Kiedy go wzięłam, poszłam na korytarz i ubrałam buty, czapkę, szalik, kurtkę i rękawiczki, ponieważ było bardzo zimno. Z niechęcią poszłam na przystanek. Byłam zmarznięta pomimo ciepłego ubrania.

     Gdy dotarłam, spotkałam Parker i powiedziałam jej o dzisiejszej nocy. Przyjaciółka powiedziała, że moja siostra jest cwana i że powinnam chować kryształ gdzieś, gdzie nie będzie tego widać lub gdzieś, gdzie nie dosięgnie.

- To świetny pomysł - odrzekłam.

     Kiedy przyjechał autobus, wsiadłam do niego i zajęłam miejsce razem z Parker. Autobus ruszył i po chwili zadzwonił mi telefon. Okazało się, że to moja mama mówiąca, że Sonia zachorowała i że dzisiaj zostaje w domu i nie idzie do przedszkola. Z trudem rzekłam:

- Ok.

     Zrozumiałam, że popełniłam błąd, ponieważ zapomniałam schować kryształ pod poduszkę. Chociaż to i tak głupie i mało bezpieczne miejsce na taki drogocenny kryształ jak on. Byłam pewna, że Sonia go zabierze lub nawet już to zrobiła. Pewnie gdzieś go schowała. Szybko zadzwoniłam do mamy.

– Mamo, bardzo boli mnie brzuch i głowa – skłamałam.

- To na pewno stres z powodu kartkówki z matematyki. Przejdzie ci po lekcji.

- Dlaczego miałabym się obawiać kartkówki z matmy? Jestem z niej świetna. Po prostu źle się czuję – wykrzyknęłam.

- Idź do szkoły, nie wymyślaj – stwierdziła mama.

     Zezłościłam się, ponieważ kryształ jest dla mnie bardzo drogocenny i zaczęłam udawać, że wymiotuje. Wtedy mama wystraszyła się i powiedziała, że jednak mam wracać do domu. Parker przysłuchiwała się rozmowie i zapytała się:

- Dlaczego tak zrobiłaś?

- Zostawiłam kryształ na wierzchu i moja siostra może mi go zabrać!

- Ale przecież ona idzie do przedszkola…

- Nie idzie, zachorowała i zostaje w domu.

- No tak,  to pędź. Potem dam ci lekcje.

      Kiwnęłam głową, że ok. Parker wyszła z autobusu i poszła na lekcje. W tym momencie ja przesiadłam się do drugiego autobusu, który jedzie w przeciwną stronę, czyli do mojego domu. Kiedy dojechałam, szybko zaczęłam biec do domu, by  schować kryształ. Wbiegłam do domu, szybko umyłam ręce i weszłam do mojego pokoju. wszystko było porozwalane i przetrząśnięte do góry nogami. Wystraszyłam się i zaczęłam przeszukiwać cały pokój. Kryształu nie było.

     Poszłam do pokoju mojej siostry. Leżała z termometrem w buzi. Podeszłam do niej i zapytałam się, gdzie jest mój kryształ? Zrobiła zdziwioną minę,, jakby nie wiedziała, o co mi chodzi!?

- Nie udawaj! – wrzasnęłam.

- Nie udaję. Dobrze wiem, o czym mówisz.

      Na to weszła mama i wszystko się wydało.