niedziela, 13 grudnia 2020

Rozdział IX (Marta Bonarska)

     Mama w milczeniu wysłuchała całej historii. Poszłyśmy do mojego pokoju i usiadłyśmy na łóżku. Sonia usnęła w swoim pokoju.

- Kochanie - powiedziała mama – Dobrze, że mi o tym wszystkim opowiedziałaś. Muszę też ci coś powiedzieć.

- Słucham - powiedziałam zainteresowana.

- Gdy byłam w twoim wieku, też dostałam taki kryształ, ale niebieski. Dał mi go piękny, niebieski kot - opowiedziała mama.

- Naprawdę?! – wykrzyknęłam.

- Gdy dostałam kryształ, również przyleciał do mnie gołąb Stasiu, który mi opowiedział o zaginionej dziewczynce. Niestety nie mogłam odnaleźć ostatniej części mapy, ponieważ ubiegła mnie czarna tarantula. Zabrała mapę, a tobie teraz ukradła kryształ - opowiedziała mama.

- Mamo, to teraz nigdy nie znajdę tej dziewczynki! - krzyknęłam smutna.

- Mam pomysł! - zawołała uśmiechnięta mama - Poczekaj tu na mnie.

    Siedziałam, nie mogąc uwierzyć w to wszystko. Czy to się dzieje naprawdę? Mama wróciła ze swoim niebieskim kryształem.

- Popatrz – powiedziała - Może uda ci się za jego pomocą.

- Dzięki mamo! – wykrzyknęłam.

    Potarłam kryształ, ale nic się nie stało. Może się zestarzał? - pomyślałam. Potarłam drugi raz, ale nic.

- A może ,,do trzech razy sztuka"- powiedziałam.

Potarłam trzeci raz, ale nic się nie wydarzyło.

- Mamo, to nie działa - powiedziałam zakłopotan.a

    Nagle w oknie pojawił się gołąb Staś. Powiedział, że kryształ reaguje tylko na dotyk właściciela.

-,Musicie się trzymać za ręce - dodał

     Chwyciłam mamę za rękę, a ona potarła kryształ. W mgnieniu oka przeniosłyśmy się do Wioski Świątecznej. Wszystko było pokryte śniegiem, a my stałyśmy na wysokiej platformie podtrzymywanej słupami z lodu. Na środku wioski stała wielka choinka, pod którą były prezenty.

Nagle przygalopował do nas źrebak. Był przesłodki. Wskazał kopytkami na dwa prezenty, a gdy je odpakowałyśmy, odkryłyśmy: kurtki, buty, czapki, szaliki i rękawiczki. Ubrałyśmy się i od razu było nam cieplej. Po kilku minutach poszłam z mamą do lasu za wioską, a źrebak nam towarzyszył cały czas.

- Jak go nazwiemy?- zapytałam mamy.

- Nie wiem. Ty coś wymyśl – odpowiedziała.

- Może... Star! – wykrzyknęłam.

- Pięknie! Pasuje mu – odpowiedziała.

- No, może nie jest żółty. Ale trudno! Jest biały.- odpowiedziałam stanowczo.

      Idąc dalej leśną drogą, zobaczyłam jezioro, a na śniegu prezent. Był podpisany Luna. Hmm... Ciekawie. W pudełku były łyżwy. Mój rozmiar! Jeździłam na lodzie 30 minut. Nagle zobaczyłam Sonię.                                                                            

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz