- Jak tu się dostałaś, Soniu? – spytałam.
- Kiedy
wychodziłam z domu do koleżanki Ali, nadleciał biały gołąb. Przemówił do mnie,
okazało się, że nazywa się Stasiu i dał
mi zielony kryształ. Kiedy go dotknęłam, to przeteleportowało mnie tutaj.
Zobaczyłyśmy, że kiedy zbliżmy do siebie kryształy, to
świecą, a jak je złączyłyśmy, to połączyły się w jeden wielki, który wyświetlił
nam mapę z zaznaczonym punktem. Nie bardzo wiedziałyśmy, co to za mapa i dokąd
prowadzi. Wtedy podbiegł Star i przemówił:
-
Odnaleźliście wszystkie fragmenty mapy do zaginionej dziewczynki. Teraz możecie
wyruszać.
Nagle
nadleciał gołąb Stasiu i powiedział:
- Gdy dotkniecie jeszcze raz wszystkie trzy części
kryształu, to przeniesiecie się do wieży, gdzie będziecie mogły odpocząć,
posilić się i następnego dnia wyruszyć na poszukiwanie.
Zaczęłyśmy
dokładnie przyglądać się mapie. Okazało się, że aby dotrzeć na miejsce, trzeba
przejść przez ogromną puszczę, głęboki wąwóz, dolinę wulkanów i dojść do
wielkiego zamku.
- Uważajcie,
bo zamku pilnuje przeraźliwy, potężny, ziejący ogniem smok i nie pozwala nikomu
zbliżyć się nawet na krok.
Spytałam, co
ze szkołą, bo jutro mam sprawdzian z polskiego.
Gołąb Stasiu
powiedział:
- Nie ma o
co się martwić, tutaj czas biegnie dużo wolniej i jeden dzień tutaj, to 10
minut w normalnym świecie.
- Komu w
drogę, temu czas - powiedziała mama.
Dotknęłyśmy
kryształu i nagle znalazłyśmy się w wieży.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz